środa, 28 grudnia 2016

RECENZJA Łotr 1

Oooooo jakie to było dobre! Serio, pewnie niektórzy co już widzieli stwierdzą że przesadzam, ale co tam. Jestem świeżo po seansie. Kiedy to piszę, to minęły równo dwie godziny. Mam słowotok i w sumie nie wiem co napisać, i z jednej strony wolałabym jak już ochłonę, ale z drugiej chcę na świeżo. Dobra, trzeba od czegoś zacząć. Pewnie większość wie o czym jest film, a jak nie wie to halo. Gdzie wy żyjecie? Przecież to STARŁORSY. Wracając do tematu (jakby ktoś nie wiedział) film opowiada o grupce Rebeliantów, która próbuje wykraść plany Gwiazdy Śmierci. I więcej o fabule nie powiem bo spoilery.

Już od samego początku czuć że ta część Star Wars jest trochę inna niż poprzednie. Jest bardziej poważna, kierowana do starszego widza. Co wcale nie oznacza że dzieciom się nie spodoba (no halo, to STARŁORSY w końcu). Dużym zaskoczeniem dla mnie był brak tych słynnych, żółtych napisów, które pojawiają się na początku każdych Gwiezdnych Wojen. Wiecie tych takich lecących po ekranie. Ale i tak czuć klimat. Film trochę bardziej poważny ale nie brakuje humoru. Chociażby droid Imperium, K-2, przeprogramowany przez Rebeliantów. Moja ulubiona postać w całym filmie. Bardzo podobny do C3PO jednak zupełnie inny. I moja druga ulubiona postać. Chirrut. No uwielbiam gościa. Niewidomy, ciągle gada coś o Mocy, ale niezwykle charyzmatyczny. Potrafi rozwalić bandę szturmowców zupełnie sam. Teraz trochę mniej pochlebnie o Jyn. Grana przez Felicity Jones. Coś od początku mi, że tak powiem, nie pykło. Jakoś nie poczułam tej więzi z głównym bohaterem. Coś mi w niej nie pasowało, była dla mnie trochę sztuczna. Pod koniec zmieniłam o niej zdanie, ale i tak nie byłam przekonana w stu procentach.

Efekty specjale. Tak bardzo czuć było klimat tej pierwotnej trylogii, ale nie wyglądały sztucznie. Nie było też przesady. Widoki na większe powierzchnie czy nawet całe planety zapierały dech w piersiach. Same statki, Gwiazda Śmierci. Były bardzo realistyczne. Pamiętam jedno ujęcie na niszczyciel Imperium. Wydawał się ogromny na tle innych, pomniejszych statków. I nagle zza niszczyciela wyłania się fragment Gwiazdy Śmierci. I kolejne statki. A Gwiazda dalej rośnie. Widać jak wielkie to było. Bardzo dużo scen bitewnych, zrealizowanych znakomicie. Szczególnie ta końcowa. Wszędzie coś się dzieje, pełno statków, rebeliantów, emocje, wybuchy, ogólne szaleństwo.

Jak przez cały seans byłam w miarę spokojna i nie targały mną żadne większe emocje, to na końcówce coś we mnie pękło. Może dlatego że po prostu jestem cholernie emocjonalnym i wrażliwym człowiekiem, ale mniejsza. I już po pewnym wydarzeniu się uspokoiłam, emocje już mną nie targały, myślałam że już wszystko ładnie opadnie i napisy. A GDZIE TAM! No ostatnie 20 sekund przed samiuśkimi napisami rozwaliło mnie doszczętnie. Więcej nie powiem, może po prostu parę rzeczy dla mnie ważnych się na siebie nałożyło i wywołało taki... no nie wiem... wstrząs? No rozwaliło mnie, wyszłam roztrzęsiona, ale pozytywnie i jednocześnie było mi cholernie smutno.

Podsumowując. No dobre to było. Nawet bardzo. Jestem usatysfakcjonowana. Oczywiście można by się przyczepić do paru rzeczy, np. prawa fizyki. Ale z tym to dajmy sobie spokój bo to w końcu STARŁORSY. Chociaż ja i tak nie pojmuje jakim prawem niektóre rzeczy się tam wyrabiały. Ale mniejsza o to, dobrze się ogląda, paru przystojniaków na ekranie. No i kurde. To przecież STARŁORSY.

Ilość aspołecznych gwiazdek (są kółeczka bo bieda, następnym razem będą gwiazdki)

●●●●●●●●○○

niedziela, 11 grudnia 2016

Pokemon GO Book Tag - czyli wreszcie coś tu się pojawi

No cóż... gdyby nie nominacja Ewy z bloga To Read Or Not ToRead, to mój blog dalej świeciłby pustkami. A wszystko przez to że blogger jest *tu wstaw słowo powszechnie uznane za niecenzuralne określające męski narząd rozrodczy* i kiedy opublikowałam pierwszą recenzję, to po około pół godziny została przywrócona do wersji roboczej (mam nadzieję że nikt tego wtedy nie przeczytał, recenzja urwana w połowie). Przyznam się że zniechęciło mnie to i nie mogłam się zdobyć żeby odtworzyć moje pierwsze dzieło a tym bardziej napisać coś nowego. Ale niejako zostałam zmuszona do tego Tagu (gra wciągnęła mnie niesamowicie) pod groźbą niechybnej śmierci i focha z przytupem. Tak więc proszę bardzo (tak, tak, wiem że tak się nie powinno zaczynać zdania ale nic innego mi nie pasuje), jeszcze ciepły i świeżutki Pokemon GO Book Tag w moim wykonaniu (mam nadzieję że tym razem nie zniknie tak jak pierwsza recenzja)

Twój startowy Pokemon – książka, która rozpoczęła twoją przygodę czytelnika.

Muszę przyznać, że jak na osobę która nabyła umiejętność czytania jeszcze przed szkołą podstawową, nie zapałałam miłością do książek. Zdecydowanie wolałam słuchać i oglądać, niż czytać. Sytuacja trochę się zmieniła, dzięki mojej cioci, która pewnego pięknego dnia przywiozła mi całą serię Muminków. Nie zapałałam do nich od razu wielką i bezkresną miłością , ale i tak bardzo mi się spodobały. Potem Mikołajek oraz Wampirek, ale książką dzięki której zyskałam miano mola książkowego okazał się Harry Poterr. Pierwszą część pochłonęłam w cztery dni (jak na 7-8 letnie dziecko to chyba całkiem niezły wynik). Cała moja klasa się w tym zaczytywała. Był jednak jeden problem. Uczęszczaliśmy do szkoły katolickiej gdzie Harry Potter był tępiony na potęgę (ale w bibliotece szkolnej były wszystkie części, po minimum trzy egzemplarze). Do tej pory pamiętam wzrok mojej wychowawczyni, siostry zakonnej, kiedy otrzymała listę książek, jakie moja klasa czyta i zalega z oddaniem ich do biblioteki. Uwierzcie mi, jeżeli ten wzrok mógłby zsyłać do piekła, to teraz najprawdopodobniej pisałabym z jego najgłębszych czeluści. W międzyczasie jeszcze był Kubuś Puchatek którego czytałam razem z rodzicami (po angielsku!).

Pojawienie się legendarnego Pokemona – książka podpisana przez autora.

Moja kolekcja jest niestety dosyć uboga ponieważ posiadam podpis tylko na dwóch książkach Pana Wojciecha Cejrowskiego. Gringo wśród dzikich plemion oraz Podróżnik WC. Aha i jeszcze jedno. On naprawdę chodzi cały czas boso albo w klapkach. Widziałam.

Magickarp ewoluował w Gyaradosa! – książka, której początek był słaby, ale okazało się, że jest bardzo dobra.

Zdecydowanie W Pustyni i w Puszczy. Początek tak bardzo mi się dłużył i był dla mnie tak nudny, że aż chciałam popełnić zbrodnię, która w czwartej klasie szkoły podstawowej byłaby raczej niewybaczalna. Zapewne się domyślacie. Byłam już w drodze do komputera kiedy zatrzymała mnie mama i zapytała czemu nie czytam. Ponieważ byłam porządnym dzieckiem, powiedziałam całą prawdę. Mama zapewniła mnie że jak przeczytam jeszcze trochę to zacznie się robić dużo ciekawiej. Postanowiłam jej zaufać. Miała rację (pozdrawiam mamę cieplutko). W momencie niespodziewanego zwrotu akcji moje nastawienie do książki się zmieniło. Zakochałam się i do tej pory wracam, ale pomijam ten nieszczęsny początek.

Jigglypuff śpiewa – książka, która sprawia, że zasypiasz.

I znowu Sienkiewicz. Tylko że tym razem wraca z Krzyżakami. W trakcie czytania przeżywałam takie katorgi, które ciężko opisać. Jedną stronę musiałam czytać pięć razy zanim docierało do mnie co się aktualnie dzieje. Było ze mną do tego stopnia źle, że dostałam silnej migreny i dwa dni przeleżałam w łóżku.  To był pierwszy raz kiedy nie przeczytałam lektury i byłam zmuszona przeczytać streszczenie.

Skitty przyciąga twoją uwagę – książka, w której ostatnio jesteś zakochany.

Postanowiłam odświeżyć swoje wspomnienia związane z książką Oskar i Pani Róża. Wszystko wróciło i pod koniec ryczałam jak bóbr. Książka, która czytałam pierwszy raz w wieku dziesięciu lat. Wtedy nie wywołała u mnie większych emocji, ale i tak mi się spodobała. Potem długa, długa przerwa. Z wiekiem człowiek zaczyna rozumieć takie książki. To samo miałam z Małym Księciem. Kto czytał to wie o czym mówię.

Elitarna czwórka – twoje cztery ulubione książki.

Na pierwszym miejscu 5 sekund do Io, potem cała seria Artemis Fowl, genialne Wojny Duszków oraz Septimus Heap Zakazana Magia. Jest też kilka na które zabrakło miejsca na podium ale warto o nich wspomnieć: Gwiazd Naszych Wina, Metro 2033, Harry Potter, Igrzyska Śmierci.

Twój Pokedex – zdjęcie książek, które już „złowiłeś”

Regał z książkami jest w takim miejscu że ciężko zrobić dobre zdjęcie :c

Masterball – książka, którą chcesz mieć tak jak trenerzy Pokemonów Masterball.

Nie spocznę dopóki nie zdobędę szóstej części Artemisa Fowla. Nie uwierzycie ale w księgarniach jej nie ma, a jak pojawi się gdzieś na jakimś allegro albo w księgarni internetowej, to zaraz znika.

Wyzwij kolejnych, co najmniej pięciu trenerów do TAG-u

Z tymi nominacjami to może być problem. Nie bardzo znam kogokolwiek ze środowiska blogerów książkowych, nie licząc Ewy oczywiście. Dlatego mam do niej prośbę (wiem droga Ewo że to czytasz). Nominuj jedną osobę w moim imieniu.

A tak poza tym, jeśli trafiłeś tu, to nominuje Ciebie drogi czytelniku (tak, właśnie Ciebie). Napisz w komentarzu albo jeśli masz bloga to na swoim blogu, ten właśnie Tag.


Zastanawiam się czy ktokolwiek to przeczyta :p